poniedziałek, 5 listopada 2012

Mobilnej bankowej przyszłości ciąg dalszy. Płatności w technologii NFC


Technologia mobilna jest wszędzie i będzie jej w naszym życiu jeszcze więcej. Zastępuje takie przedmioty użytku codziennego jak latarkę, poprzez książkę o każdej tematyce aż do nawigacji satelitarnej. Teraz nadszedł czas także na zastąpienie portfela i karty płatniczej. A wszystko to dzięki technologii NFC (ang. Near Field Communication).
NFC jest radiowym standardem komunikacji na wysokich częstotliwościach, który pozwala na bezprzewodową wymianę danych na odległość do 20 centymetrów. Połączenie następuje natychmiastowo. Podobną zasadą działania charakteryzuje się zbliżeniowa karta płatnicza. Żeby móc skorzystać z technologii NFC wymagana jest specjalna aplikacja płatnicza zainstalowana na karcie SIM, albo dzięki rozwiązaniu opartemu na karcie microSD.
Banki i operatorzy telefonii komórkowej już testują a niektórzy wdrażają płatności oparte na technologii NFC. Orange razem z mBank-iem i MasterCard wdrożył usługę Orange Cash. Będzie w niej wykorzystana karta SIM Orange, oraz karta przedpłacona mBanku. Płatność w systemie NFC będzie dostępna dla wszystkich klientów, którzy będą przedłużać obecną umowę lub podpisywać nową.
Oprócz Orange, także T-Mobile we współpracy z MasterCard rozwija swój projekt płatności dzięki technologii Near Field Communication. Nową technologię testują także ING Bank Śląski razem z organizacją płatniczą Visa. Testy prowadzone były również przez Multibank, PKO BP i jego internetowe ramię Inteligo, a także przez BZ WBK.
Technologia NFC jest na pewno przyszłością i komfortem dla użytkowników. Żeby jej jednak używać potrzebne są telefony wyposażone w zainstalowane aplikacje na kartach SIM. Koszt telefonu to wydatek rzędu minimum kilkuset złotych. Dodatkowo trzeba udać się do oddziału celem wymiany karty SIM, oraz uzupełnić inne niezbędne formalności związane z przejściem na nową technologię. Może to odstraszyć potencjalnych klientów.
Należy jeszcze pamiętać o jednym bardzo ważnym elemencie, a mianowicie o tym, że technologia NFC póki co nie pozwala wypłacać pieniędzy z bankomatu. Ze strony klienta to ważny aspekt, bo jest jeszcze dużo punktów, w których trzeba płacić gotówką. Punkty te nie zainstalują terminali do płatności kartą z powodu bardzo wysokich opłat jakie pobiera bank. Z kolei bank nie wdroży, przynajmniej na razie wypłat z bankomatów przy pomocy technologii NFC, bo generuje to bardzo wysokie koszty, a na dzień dzisiejszy nie wiadomo ile osób będzie chciało skorzystać z technologii Near Field Communication.


czwartek, 25 października 2012

Mobilna bankowa przyszłość


Tydzień temu pisałem o tym, że usługi finansowe nie są zarezerwowane wyłącznie dla instytucji bankowych i rośnie im silna konkurencja w postaci gigantów mających ogromne bazy klientów, oraz apetyt na większe zyski w postaci sprzedaży usług finansowych. Co prawda rynek przeobraża się w taki sposób za oceanem, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podobny scenariusz wystąpił również na rynku polskim.
Idąc tym tokiem myślenia, oraz obserwując to co dzieje się na rynku zarówno światowym jak i rodzimym, nasuwa się stwierdzenie, że technologia mobilna jest coraz popularniejsza i chętniej wykorzystywana z powodu wygody jaką oferuje. Kolejne etapem jest wygenerowanie pytania dlaczego firmy telekomunikacyjne nie starają się same o licencje bankowe, lub po prostu nie kupią banku i nie wykorzystają ogromnego potencjału jaki tkwi w ich bazach klientów, oraz popytu generowanego przez klientów na usługi mobilne.
Powodów może być kilka. Stworzenie kolejnego banku to koszty, a potem walka z obecnymi bankami o klientów. Po stronie banków jest znany brand, który funkcjonuje na rynku i jest rozpoznawalny. Ale taki sam, a może nawet mocniejszy byłby brand firmowany przez operatora. Wartością dodaną firm telekomunikacyjnych jest baza klientów, oraz technologia, która jest najważniejsza. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że to banki bardziej powinny zabiegać o współpracę w telekomami, bo mają więcej do stracenia.
Naturalną więc koleją rzeczy będzie porozumienie sektora bankowego z firmami telekomunikacyjnymi, i stworzenie wspólnego biznesu na którym zyskają obaj partnerzy. Przełoży się to na zwiększone zyski, możliwości skredytowania zakupu telefonu, stworzenie licznych lojalnościowych i partnerskich programów, oraz dostęp firm telekomunikacyjnych do bazy klientów banku.
Współpraca na pewno będzie korzystna dla obu podmiotów. Jak się ona przełoży na ogniwo końcowe w postaci klienta czas pokaże. Warto więc śledzić rozwój  zdarzeń na rynku w tym obszarze, bo jest to ciekawy przypadek, który może być początkiem czegoś nowego i zaskakującego w pozytywnym tego słowa znaczeniu.




wtorek, 16 października 2012

Produkty finansowe to już nie tylko domena banków


Duże firmy z branży IT i dóbr szybkozbywalnych, szukając nowego źródła przychodu, zaczynają interesować się sektorem  usług finansowych. Potentat Google zaoferował swoim klientom z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych karty kredytowe. Na uwagę zasługuje fakt, że jest to produkt ciekawy pod względem cenowym. Oprocentowanie pożyczki na karcie wynosi 8,99%, podczas gdy w bankach jest ono na poziomie 15%.
Kartą nie można płacić niestety w każdym miejscu. Służy ona do nabywania reklam w systemie AdWords. Google nie liczy jednak na profity z tego tytułu działalności. Najważniejszym zadaniem karty jest zwiększenie sprzedaży usług reklamowych.
Podobna strategia została obrana przez amerykańskiego Amazon-a. Kieruje on swój produkt kredytowy do użytkowników korzystających z platformy e-commerce Amazon Marketplace. Firma wycenia ryzyko kredytowe na podstawie danych o obrocie sprzedawcy. Dzięki tej informacji może podejmować decyzję szybciej, niż tradycyjna placówka sektora bankowego.
Kolejnym podmiotem świadczącym o tym, że usługi finansowe nie są zarezerwowane jedynie dla banków jest Wal-Mart. Nawiązał on współpracę z American Express, czego owocem jest karta przepłacona BlueBird sprzedawana w marketach na terytorium całych Stanów Zjednoczonych.
Google, Amazon i Wal-Mart oferując produkty finansowe nie liczą na to, żeby stać się konkurencją dla sektora bankowego. Ich działania mają za zadanie zwiększyć sprzedaż, a przede wszystkim lojalność klientów. Jeśli jednak okaże się, że będzie to opłacalna gałąź biznesu, w przyszłości mogą zostać powołane przez nie instytucje bankowe. 

czwartek, 4 października 2012

Odwrócona hipoteka czy warto?


Odwrócona hipoteka jest produktem, który istnieje na rynku polskim od  2005 roku. Oferują go fundusze hipoteczne. Szacuje się, że do tej pory za ich pośrednictwem zawarto ok. 6 tys. umów, a prognoza wzrostu szacowana jest na 3-4 tys. umów rocznie.
Zasada działania odwróconej hipoteki jest prosta. Fundusz co miesiąc wypłaca osobie po 65 roku życia rentę za nieruchomość, która po śmierci zostaje przez fundusz przejęta. Rata wyliczana jest w oparciu o wiek osoby, jej płeć oraz wartość nieruchomości. Według szacunków funduszy osoba korzystająca z tego produktu, do śmierci otrzyma świadczenia w wysokości ok. 50% wartości zapisanej nieruchomości.
Z ekonomicznego punktu widzenia jest to świetny zarobek dla funduszu, który po śmierci poprzedniego właściciela sprzeda nieruchomość i zarobi na niej minimalnie 50%. Należy pamiętać, że w przypadku obliczania wysokości renty, kobieta z uwagi na statystycznie dłuższy czas życia dostaję mniejszą kwotę, więc zysk po sprzedaży lokalu może się jeszcze zwiększyć.
Kolejna bardzo ważna kwestia, to brak prawnie uregulowanej sytuacji odwróconej hipoteki na rynku polskim. W księdze wieczystej od samego początku jako właściciel istnieje fundusz, i ewentualni spadkobiercy nie mają szans na przejecie nieruchomości.
Poza tym pojawiają się nadużycia ze strony nieuczciwe działających firm, które wykorzystują trudną sytuację seniorów.
Produkt odwróconej hipoteki kierowany jest głównie do osób samotnych, które mają ciężką sytuację. Zanim jednak taka osoba zdecyduje się na to rozwiązanie, warto zastanowić się nad innym, które jest lepsze i bezpieczniejsze. Można zamienić nieruchomość na mniejszą, a nadwyżkę finansową ulokować w bezpiecznych instrumentach oszczędnościowych jak np. lokata terminowa lub konto oszczędnościowe.

czwartek, 27 września 2012

Technologia biometryczna Finger Vein w bankach


Już niedługo idąc do banku, podczas weryfikacji doradca nie poprosi o dokument tożsamości, ale o przyłożenie palca do skanera. Proces weryfikacji tożsamości będzie inny, niż znany nam do tej pory.
Weryfikacja będzie trwała szybciej, niż standardowa procedura związana z dokumentem tożsamości. Wszystko to za sprawą technologii biometrycznej Finger Vein, która to oparta jest na analizie indywidualnego układu żył w palcach.
Jest to technologia opracowana przez firmę Hitachi, i jest ona bardziej niezawodna i bezpieczna od innych technologii biometrycznych wykorzystujących odcisk palca, tęczówkę oka, czy budowę twarzy. W makabrycznym przypadku, jakim bez wątpienia może być odcięcie palca przez złodzieja nie zadziała, ponieważ bazuje na przepływie krwi w żyłach w palcu.
Identyfikacja będzie polegała na przyłożeniu palca do czytnika, który potwierdzi tożsamość klienta. Zanim jednak będzie można w ten sposób potwierdzić tożsamość, klient wcześniej zostanie poproszony o pozostawienie skanu jednego z palców każdej ręki.
Z czasem zostaną wprowadzone bankomaty, które będą wypłacały środki przy wykorzystaniu technologii Finger Vein, oraz możliwość autoryzacji przelewów, ale na początek tylko w placówce banku.
Technologia Finger Vein funkcjonuje od dawna w krajach azjatyckich takich jak Japonia, Chiny czy Singapur. Oprócz sektora bankowego, wykorzystywana jest także w sektorze przemysłowym, przy zapisie czasu pracy pracownika. Natomiast pierwszy bankomat w Polsce wykorzystujący technologię biometryczną Finger Vein, funkcjonuje w Warszawie od roku 2010 i należy on nie do dużego banku komercyjnego, ale do banku spółdzielczego. 


czwartek, 20 września 2012

Kredyty internetowe


Coraz więcej osób ceni sobie czas, a co za tym idzie wygodę. Banki wychodząc tym oczekiwaniom naprzeciw, wprowadzają produkty, które mają spełnić ich oczekiwania a tym samym maksymalnie skrócić czas oczekiwania na gotówkę.
Funkcjonuje już na rynku system zakładania rachunków osobistych, który w pełni się sprawdził. Jednak rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy, potocznie zwany ROR to nie to samo co kredyt. Zaciągnięcie kredytu, w przyszłości wymaga systematyczności przy spłatach i co najważniejsze posiadanie co miesiąc odpowiednich środków na zapewnienie tej spłaty. Poza tym nowością jest to, że odbiorcą kredytu jest klient zewnętrzny, którego zweryfikowanie jest trudniejsze.
W przypadku kredytów internetowych zasady przyznawania mają się odbywać podobnie jak ma to miejsce w przypadku zakładania ROR-ów drogą on-line. Wniosek wypełniany jest drogą internetową. Procedura weryfikacji odbywać się będzie za pomocą przelania minimalnej kwoty ze swojego rachunku osobistego na rachunek bankowy.
Tak na marginesie nie jest to innowacyjna metoda. Jest ona głównym elementem weryfikacji stosowana przy platformach typu social lending, oraz w instytucjach zajmujących się udzielaniem tzw. chwilówek.
W przypadku braku zastrzeżeń co do wniosku ze strony banku, środki zostaną przelane na bezpłatnie prowadzony rachunek (jeśli taki akurat będzie w ofercie), lub na bezpłatne konto techniczne wewnątrz banku.
Całą procedurę ma wspierać weryfikacja klienta w Biurze Informacji Kredytowej, rekomendacja T, oświadczenie klienta o sytuacji finansowej, oraz historia kredytowa pochodząca z innych banków, dostarczona przez klienta tylko w szczególnych przypadkach, na specjalne życzenie banku, również drogą on-line.

niedziela, 16 września 2012

Rekomendacja J czy pomoże?


Komisja Nadzoru Finansowego co pewien czas, usprawnia pracę banków pisząc rekomendacje. Mają one pomóc bankom w działaniu i zwiększyć bezpieczeństwo udzielanych kredytów.
Przed kryzysem banki chętnie i wszystkim udzielały kredytów, nie przejmując się wartościami nieruchomości, które zabezpieczały kredyty. Organ zarządzania ryzykiem kredytowym w banku stwierdził, że ceny mieszkań będą rosnąć i rosnąć. Niestety przeszacował swoje siły, i w momencie kiedy pojawił się kryzys, ceny nieruchomości przestały rosnąć, a nawet zaczęły spadać. Pojawił się problem, ponieważ wartość kredytu hipotecznego przewyższała jego zabezpieczenie. I wtedy zjawił się KNF z propozycją rozwiązania problemu, czego zwieńczeniem było napisanie i przyjęcie rekomendacji J.
Uchwalona rekomendacja J dotyczy zasad gromadzenia oraz przetwarzania danych o nieruchomościach przez banki. Żeby zapobiec ryzyku, dotyczącemu sytuacji w której kredyt hipoteczny jest wyższy od wartości zastawionej hipoteki, banki wg nowych wytycznych powinny gromadzić dane o nieruchomościach. W chwili obecnej istnieje baza Amron, w której jest informacja o ok. 500 tys. nieruchomościach. Banki udzieliły 1 700 tys. kredytów hipotecznych, więc brakuje informacji o 1 200 tys. nieruchomościach.  
Wszystko to wygląda bardzo przyzwoicie, natomiast umyka bardzo ważny element jakim jest czynnik ludzki. Brawura i brak zdrowego rozsądku w niedoszacowaniu ryzyka kredytowego w wykonaniu sektora bankowego, pokazuje że to jest pięta Achillesową sektora finansowego. I bez względu na to jakie będą się pojawiały kolejne rekomendacje serwowane przez KNF, jeśli nie zostanie wyeliminowany czynnik ludzki, nic to nie pomoże.


piątek, 14 września 2012

Banki nie przesyłają na czas informacji o spłaconych kredytach do Biura Informacji Kredytowej


Każdy z nas czasem posiłkuje się dodatkowym zastrzykiem gotówki, który wykorzystuje na dowolnie wybrany przez siebie cel. Żeby jednak decyzja ze strony banku była pozytywna, w rejestrze o nazwie Biuro Informacji Kredytowej, musi widnieć informacja o pozytywnej spłacie poprzednio zaciągniętego zobowiązania. Nie zawsze tak musi być.
Biuro Informacji Kredytowej jest rejestrem w którym zapisywane są informację o zaciągniętych zobowiązaniach, oraz osobach które je zaciągnęły. Banki przy rozpatrywaniu kolejnego wniosku kredytowego wysyłają zapytanie do ww. rejestru w celu sprawdzenia, czy osoba starająca się o kredyt podaje we wniosku prawdziwe informacje, oraz czy spłaca terminowo zobowiązanie. Jeśli odpowiedź z BIK jest pozytywna, i nie ma innych przesłanek do udzielenia kredytu, kredyt jest przyznawany. Jeśli w odpowiedzi z BIK, wystąpi jakikolwiek cień wątpliwości dotyczący terminowej spłaty lub istniejących kredytów, które nie są podane we wniosku kredytowym, prawdopodobieństwo otrzymania kredytu spada do zera.
Założenie powstania BIK, oraz jeden z jej głównych celów był taki, że dzięki zgromadzonym informacjom, osoby terminowo spłacające swoje zobowiązania, będą mogły szybciej otrzymać następny kredyt. Jednak rzeczywistość okazuje się niestety odmienna.
Jak podał Generalny Inspektorat Ochrony Danych Osobowych, napływa do niego coraz więcej skarg ze strony klientów na instytucje finansowe, które nie przesyłają do BIK informacji o spłaconych kredytach. Dzięki takim działaniom, klienci nie mogą otrzymać kolejnego kredytu i starać się o zakup sprzętu w systemie ratalnym, ponieważ są traktowani jako nierzetelni spłacający. Problem nie przesyłania danych do BIK dotyczy zarówno bardzo dużych banków, jak i mniejszych instytucji finansowych.
Główny Inspektorat Ochrony Danych Osobowych, wyraźnie podkreślił, że BIK w ostatnim czasie bardzo poprawił jakość wpisów i znacznie udoskonalił sposób przechowywania danych dotyczących klientów, natomiast sam problem leży tylko i wyłącznie po stronie działań sektora bankowego.


wtorek, 11 września 2012

Pomaganie ludziom w ramach usług typu social lending to działalność gospodarcza


Coraz więcej osób szuka możliwości posiłkowania się dodatkowymi kwotami, które ratują domowy budżet. Nie są to środki z banku, lub instytucji parabankowych, ale z portali typu social lending, tj. portali, gdzie ludzie ludziom pożyczają pieniądze.
Jest to obustronna korzyść. Pożyczający nie płaci wysokich odsetek, pożyczkodawca zarabia na odsetkach od pożyczonej kwoty. I tak jest do tej pory, z jedną małą różnicą, która z punktu widzenia pożyczkodawcy jest bardzo istotna.
Państwo szukając środków i mając sukcesy na tym polu, związane z użytkownikami platformy transakcyjnej Allegro, postanowiło przyjrzeć się również użytkownikom platform typu social lending. Wyniki tej obserwacji to stwierdzenie, że pożyczki społecznościowe udzielone przez osoby fizyczne, które są zarejestrowane na platformach typu social lending i nie przekraczają kwoty, która wynika z regulaminu danej platformy, NSA uznało za działalność gospodarczą.
Naczelny Sąd Administracyjny tym wyrokiem, potwierdził wydaną wcześniej interpretację Ministra Finansów, wg której działalność osoby polegająca na udzielaniu pożyczek przez internet, należy uznać za działalność gospodarczą.
Naczelny Sąd Administracyjny uzasadniając swoją decyzję podał, że działalność, która polega na udzielaniu pożyczek za pomocą platform typu social lending, może być przedmiotem działalności gospodarczej, jeśli są spełnione warunki ustawowe, tj. działalność jest wykonywana w celu zarobkowym (gdzie ważny jest cel wykonywania działalności, a nie uzyskane zyski) działalność jest wykonywana w sposób ciągły i zorganizowanydziałalność jest prowadzona we własnym imieniu i na cudzy lub własny rachunek
Osoba fizyczna, która prowadzi działalność gospodarczą, która polega na udzielaniu pożyczek za pomocą platform typu social lending, jest zobowiązana do dokonania rejestracji swojej działalności u urzędzie skarbowym jako przedsiębiorca. Taka osoba jest także zobowiązana do uiszczania zaliczek z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych.


poniedziałek, 10 września 2012

Depozyt w instytucji parabankowej. Punkt widzenia składającego środki


Parabanki i ich forma działania od dawna budzą kontrowersje. Nie podlegają żadnemu nadzorowi, i dlatego nie są zobligowane do raportowania o swojej działalności. Nikomu to nie przeszkadza, do momentu kiedy parabank ogłasza niewypłacalność, a sprawa nabiera charakteru medialnego.
„Chciwość jest dobra” mawiał Gordon Gekko w filmie „Wall Street” Olivera Stone’a. I w tej materii nic się nie zmieniło. Ludzie są tylko ludźmi i zawsze będą szukali okazji do łatwego zarobku. Pomimo braku nadzoru ze strony Komisji Nadzoru Finansowego, pomimo obiecywania bardzo wysokich zysków, ulegną pokusie i reklamie instytucji parabankowych.
Żeby spróbować zrozumieć taką osobę, trzeba porównać parabank z bankiem w aspekcie klienta składającego depozyt.

1.      Wysokość oprocentowania

Jest to niewątpliwie atut, przy którym banki nie mają szans. Zwykła lokata w instytucji bankowej posiada oprocentowanie 5% w skali roku. Instytucje parabankowe przebijają je dwukrotnie, a czasami dochodząc nawet do 13%.

2.      Czas przechowywania depozytu

Bankom zależy na jak najdłuższym przetrzymywaniu depozytu, który jest pomnażany w celu czerpania zysków (rynek międzybankowy, oraz udzielane pożyczki). Starają się więc maksymalnie wydłużyć czas przechowywania środków. Klientowi zależy na jak najszybszym zwrocie środków i maksymalizacji zarobku. Takie rozwiązanie może otrzymać od instytucji parabankowej, która oferuje krótsze okresy przechowywania środków.

3.      Bezpieczeństwo składanego depozytu

Zdecydowanie punkt dla banku. Podlega nadzorowi, który obliguję ją do raportowania o swojej działalności, a w razie kłopotów nakazuje do wdrażania planów naprawczych.

4.      Wysokość składanego depozytu

Wszystkie najbardziej pożądane lokaty z punktu widzenia klienta, to te które dają największy zysk. Ostatnio były to lokaty codzienne, które „omijały” podatek Belki, czyli 19% podatek uiszczany na rzecz Państwa. Posiadały jednak wadę w postaci ograniczonej ilości założonych lokat przez jedną osobę, oraz ograniczonej wysokości zdeponowanych środków w ramach jednej lokaty. W przypadku instytucji parabankowych, wszelkie ograniczenia można zastąpić możliwością wysokiego zysku, który jest nieosiągalny w bankach.

5.      Sposób złożenia środków

Zarówno banki jak i instytucje parabankowe (przynajmniej te największe), posiadają rozległą sieć placówek, gdzie klient może porozmawiać z doradcą w komfortowych warunkach. Natomiast dla bardziej nowoczesnych przewidziany jest kanał zdalny w postaci internetu i telefonii komórkowej.

Podczas wyboru instytucji, która zapewni nam zysk od zdeponowanych środków, można kierować się zdrowym rozsądkiem, albo chciwością. Jeden i drugi sposób wyboru będzie usprawiedliwiony, ale tylko w przypadku gdy odzyskamy zdeponowany wkład pieniężny po wygaśnięciu okresu przechowywania lokaty, oraz naliczone za ten okres odsetki.

wtorek, 4 września 2012

Instytucje parabankowe. Czy warto z nich korzystać? Punkt widzenia kredytobiorcy


Po aferze związanej z Amber Gold nastąpiła chwila zadumy związana z działalnością firm parabankowych. Dla kredytobiorcy nasuwa się pytanie: czy warto zaciągać pożyczkę w tego rodzaju firmach?
Aby odpowiedzieć na to pytanie z punktu widzenia kredytobiorcy, trzeba mieć na uwadze poniższe czynniki:

1. Sytuacja życiowa

2. Szybkość udzielenia pożyczki

3. Wysokość pożyczki

4. Oprocentowanie

5. Dodatkowe opłaty

6. Sposób przelania środków

7. Bezpieczeństwo

8. Czas spłaty

Ad. 1.

Jeśli sytuacja życiowa wymusiła konieczność wsparcia się dodatkowymi środkami finansowymi, najprościej jest wziąć pożyczkę w banku. Nie zawsze jednak bank jest chętny do współpracy. Szalejący kryzys, jego druga odsłona, spowolnienie gospodarcze, rekomendacje - powodują, że banki ograniczyły udzielanie kredytów i decyzja może okazać się odmowna. W takiej sytuacji pozostaje instytucja parabankowa, która nie podlega KNF-owi i chętnie pożyczki nam udzieli.

Ad. 2.

Szybkość udzielenia pożyczki zdecydowanie przemawia na korzyść instytucji parabankowych. Cała procedura może trwać max nawet parę minut (w przypadku małych kwot), natomiast w przypadku banku nawet parę dni.

Ad. 3.

Wysokość pożyczki zdecydowanie przemawia na korzyść banku, który dysponując większymi środkami, jest w stanie udzielić kredytobiorcy większej ilości gotówki.

Ad. 4.

Oprocentowanie to również punkt dla banku. Dysponując większymi środkami, które dostaje od spółki matki lub zbiera z rynku od ludzi w postaci depozytów po niższej cenie, jest w stanie zaoferować kredytobiorcy atrakcyjniejsze oprocentowanie niż instytucja parabankowa.

Ad. 5.

Opłata przygotowawcza, prowizja za udzielenie pożyczki, ubezpieczenie na życie, ubezpieczenie od spłaty, obowiązkowe założenie ROR-u i jego miesięczne prowadzenie itp. - to wszystko jest dodatkowymi opłatami, które powodują wzrost kosztu pożyczki. Zarówno bank, jak i instytucja parabankowa je posiada. W tym przypadku trzeba kierować się ekonomią i sprawdzić, która instytucja posiada ich mniej. Należy zwracać uwagę na promocję, która spowoduje, że kredytobiorca nie zapłaci jednej lub nawet kilku opłat.

Ad. 6.

Zdecydowaną przewagę na tym polu posiada bank, z uwagi na dobrze rozbudowaną sieć placówek, sieć bankomatów, sieć sprzedaży oraz infrastrukturę technologiczną (aplikacje mobilne na telefon oraz bankowość internetowa).

Ad. 7.

W przypadku bezpieczeństwa zaciągniętych środków, oba rodzaje instytucji są porównywalne. Zarówno banki, jak i parabanki, posiadają skuteczne mechanizmy do przeprowadzenia windykacji miękkiej, jak i twardej. Wniosek jest jeden: zaciągniętą pożyczkę trzeba spłacić.

Ad. 8.

Ten punkt również należy się bankowi, który rozłoży kredytobiorcy spłatę pożyczki na dłuższy okres czasu. Spowoduje to dłuższy czas na zebranie potrzebnych środków do spłaty miesięcznej raty, a także mniejsze obciążenie domowego budżetu.

To, gdzie wziąć pożyczkę, uzależnione jest od wielu czynników, które trzeba brać pod uwagę przy zaciąganiu zobowiązania. Zarówno jedna, jak i druga instytucja posiada plusy i minusy. Jednak decyzja, wybrać bank czy parabank, zawsze należy do kredytobiorcy.


czwartek, 30 sierpnia 2012

Zmiany, zmiany, zmiany


Długo nie śledziłem portali typu social lending, będąc zajęty innymi sprawami. Jakie było moje zaskoczenie, a zarazem pozytywne wrażenie tego co się stało podczas mojej nieobecności.
Główni rywale na polskim rynki tj. kokos.pl i finansowo.pl nie są już tacy równi. Ten pierwszy portal poszybował wysoko w górę i obecnie jest niekwestionowanym liderem tego rynku w Polsce. Drugi pozostał w tyle i praktycznie niczym nie różni się od momentu, kiedy widziałem go ostatnim razem.
Również strona graficzna uległa przeobrażeniu na korzyść największego z portali. Kokos.pl jest teraz znacznie prostszy w odczycie, zarówno w szukaniu funkcjonalności jak i kolorystycznie. Nie ma w nim mnóstwa niepotrzebnych rzeczy, które dla zwykłego użytkownika są zbędne. Kolejny raz potwierdza się reguła, że im prościej tym lepiej. No i dane w postaci udzielonych pożyczek i liczby pożyczek oczekujących, zdecydowanie przemawiają na korzyść kokos.pl. Dla porównania tylko napisze, że wcześniej dane te były zbliżone z lekką przewagą na stronę pierwszej z wymienionych platform.
Miłe zaskoczenie po tak długiej nieobecności na korzyść kokos.pl. Małe rozczarowanie finansowo.pl. Należy wspomnieć jeszcze o kilku innych platformach, które się pojawiły w tym czasie, ale to już materiał na inny post.